piątek, 25 stycznia 2013

Przypomnienie... lepiej niech nikt tego nie czyta

Nie muszę chyba mówić... że tu nikt nikogo nie zmusza do czytania... Pisałam gdzieś, że to już prawdopodobnie nie będzie to co było na poprzednim blogu... Że tu będzie wszystko kręciło się wokół mnie... Będę ja i moje schizy na przemian z użalaniem się nad sobą... oraz tym co dzieje się w głowie fanatyczki...
Wiem, że stąd nie poznacie całej prawdy o mnie... bo by trzeba było jeszcze czytać o innych moich pomysłach, w innych miejscach...
Czytając to wiadomo, że człek poznaje mnie coraz bardziej... ale najprawdopodobniej nie dowie się o rzeczach z mojej przeszłości, które miały miejsce, i które we mnie siedzą i chyba już tak będzie zawsze...:( a ja często do nich wracam, w najmniej oczekiwanych momentach... gdy jakaś sytuacja z teraz przypomni mi tamto co było kiedyś...
Nie nie zamierzam sie tłumaczyć...

(ooo kopiuj wklej na fb)...

Ale wracając do wątku... Nie będę się tłumaczyć, bo nie mam z czego... i szczerze mówiąc, czułabym się lepiej gdyby to czytały osoby które mnie nie znają... no ale cóż... ja to ja i moje wewnętrzne fanaberie...

W tej chwili tyle... Zapewne jeszcze coś dopiszę...
_____________________________________________________

10 min później

co ja za to mogę, że we mnie to wszystko sie coraz bardziej gotuję... o odczuwam potrzebę, wywalenia tego wszystkiego na wierzch... bo ile można z tym żyć... jak wiadomo, są rzeczy które mnie denerwują i irytują i zaraz coś na ten temat powiem... ale są też rzeczy które doprowadzają mnie do szału i wewnętrznej destrukcji... a ja w tych przypadkach milczę i udaję jakby to wszystko było daleko od mnie... a tak naprawdę ja to niestety pamiętam... niestety dla tych osób... (i mnie chyba też)... ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że ja muszę mówić o tym co mnie tak naprawdę boli... że nie da się uciec przed rzeczywistością w świat marzeń i rzeczy nieosiągalnych... <łzy w oczach> Przecież wiem... albo przynajmniej mi sie tak wydaje... że to wszystko co jest obok mnie (jakieś tam szliki, piłki pościele, itp.) [Martyna na szczęście zajęta filmem i nie widzi płaczącej Ani]... że to nie chodzi o to, że ja lubię jakiś tam klub... czy coś... ja po prostu, to sobie wymyśliłam i wmówiłam... żeby uciec w świat nierealny i piękny... a przecież przed realiami nie da sie uciec... żeby nie widzieć tego co jest obok mnie...

W tej chwili kończę... może jeszcze tu wrócę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz